Radek Oryszczyszyn Radek Oryszczyszyn
84
BLOG

Bronię "multi-kulti" - w odpowiedzi Białorusinom

Radek Oryszczyszyn Radek Oryszczyszyn Polityka Obserwuj notkę 1

W zeszłotygodniowej Gazecie Wyborczej (23.01.2008) ukazał się artykuł Moniki Kosz-Koszewskiej o ogólnopolskiej kampanii „Jestem Polką/Jestem Polakiem” i o tym, dlaczego białoruscy studenci zamieszkujący nasz region odmówili przyłączenia się do tej akcji. Pod artykułem zamieszczono mój komentarz, w którym wskazuję na marazm i brak otwartości podlaskich Białorusinów.

W związku z tą moją dwuzdaniową wypowiedzią, przedstawiciele białoruskiej mniejszości narodowej, reprezentujący różne środowiska, opublikowali w Wyborczej z 29.01.2008 r. list otwarty, w którym polemizują z moim stanowiskiem.

Cieszę się z nawiązanej dyskusji i jednocześnie podziwiam Autorów listu za trafność, z jaką z dwóch wypowiedzianych przeze mnie zdań skonstruowali moje stanowisko w tej kwestii. Autorzy błyskotliwie i z niezaprzeczalną erudycją zarzucają mi, że jestem zwolennikiem „oświeceniowego multi-kulti” – nowoczesnego w duchu, otwartego na dialog społeczeństwa zróżnicowanego kulturowo, które swoją tożsamość buduje nie poprzez utrwalanie podziałów i zamykanie się w dusznym kokonie własnych spraw ze strachu przed odebraniem mu jego „Inności”, lecz poprzez poszukiwanie trwałych i cennych wartości w tym zróżnicowaniu.

Otóż potwierdzam – jestem zwolennikiem nowoczesnego społeczeństwa zróżnicowanego kulturowo. I nie jest to marzenie ściętej głowy, wręcz przeciwnie, Unia Europejska staje się z każdym rokiem organizmem społecznym, w którym współegzystują obok siebie – coraz bliżej i bardziej intensywnie - przedstawiciele różnych kultur, narodowości, tradycji religijnych. My, mieszkańcy regionu, w którym ów kulturowy i narodowościowy tygiel istnieje od wieków, powinniśmy najlepiej rozumieć, że wzajemna niechęć i budowanie opozycji „Swój” – „Inny” nie sprzyja łagodzeniu konfliktów, a wręcz je wzmacnia. Człowiek „składa się” z wielu tożsamości: czujemy się trochę Europejczykami, trochę Polakami, trochę mieszkańcami Podlasia, trochę Białegostoku. Naszą tożsamość buduje tradycja religijna, w jakiej się wychowaliśmy, zbiór wartości przekazywanych nam przez rodzinę. Czujemy pewną więź ze swoją klasą społeczną, przedstawicielami naszego zawodu, ba – jako wielbiciel południowoamerykańskiego napoju yerba mate czuję pewną więź duchową z innymi zwolennikami tej znakomitej herbaty.

Mieszkańcy naszego regionu powinni sobie zdawać sprawę ze złożoności i nakładalności na siebie różnych poziomów tożsamości jak nikt inny. Dlatego dziwię się Autorom listu, że trzeba im przypominać takie oczywistości. Nie chciałbym być jednak posądzony o jednostronność – ów konfrontacyjny, zamknięty i niechętny dialogowi ton widoczny jest nie tylko wśród Białorusinów, ale u wszystkich pozostałych uczestników „podlaskiej batalii narodowościowej”, czyli również Ukraińców, z Polakami na czele.

Przykład? Na białostockim forum internetowym Gazety Wyborczej konkurują ze sobą ostatnio (pod względem ilości wpisów i zaciekłości dyskusji) dwa wątki. Pierwszy zatytułowano „Jestem Białorusinem, nie Polakiem!”, a drugi dokładnie odwrotnie: „Jestem Polakiem, nie Białorusinem”. Uczestnicy dyskusji nie oszczędzają oponentów, nie powstrzymując się od sformułowań mało parlamentarnych. Każda ze stron walczy o „czystość” Podlasia, przekonując, że jest ono bądź to „czysto polskie”, bądź „czysto białoruskie”. Dyskurs taki jest oderwany całkowicie od rzeczywistego kontekstu historyczno-społecznego, w jakim się znajdujemy. Po wejściu Rzeczypospolitej do Unii Europejskiej, a tym bardziej do Stefy Schengen, pozostawanie przy archaicznym, XIX-wiecznym w swoim duchu modelu budowania tożsamości kulturowej – a taki model przyjmują również Autorzy listu – jest rozwiązaniem najgorszym z możliwych. Polacy i Białorusini nie muszą już walczyć ani o terytorium, ani o czystość „kultury”. Podlasie jest ojczyzną i Białorusinów, i Polaków.

O to właśnie chodziło autorom kampanii „Jestem Polką/Jestem Polakiem”, tak niechętnie przyjętej przez podlaskich Białorusinów. Autorzy listu zarzucają mi powierzchowność (tylko geniuszom udaje się uniknąć powierzchowności mając do dyspozycji dwa zdania) twierdząc, że sytuacja podlaskich Białorusinów jest o wiele bardziej złożona, niż by mi się mogło wydawać.

Relacje narodowościowe są zawsze trudne, delikatne i bardzo skomplikowane. Dlaczego jednak relacje polsko-białoruskie są bardziej złożone od relacji polsko-żydowskich, polsko-niemieckich, czy też polsko-ukraińskich? Dlaczego tamte narody nie wstydzą się z dumą przyznać, że Polska – miejsce, w którym się urodzili, wychowali i mieszkają - to również ich ojczyzna? I dlaczego nie widzą sprzeczności pomiędzy byciem dumnym Romem i jednocześnie stwierdzeniem „jestem też dumnym Polakiem”?

Być może – jak sugerują Autorzy – mniejszości, które wzięły udział w akcji dały się zmanipulować nacjonalistycznej polskiej propagandzie i już niedługo wpadną w asymilacyjną przepaść, oddając swój rząd dusz krwiożerczej polskiej większości. Być może, jednak moim zdaniem narody te zrozumiały,  że życie w społeczeństwie zróżnicowanym kulturowo nie oznacza zatracenia własnej kultury, historii, obyczajów.

Podlasie to miejsce, gdzie na co dzień spotykają się, współpracują i po prostu żyją między sobą Białorusini, Litwini, Rosjanie, Tatarzy, Romowie, Polacy. Wierzę, że nie jesteśmy skazani na aurę podejrzliwości, niechęci, marazmu i wzajemnych oskarżeń, a będziemy w stanie zbudować wspólnie nowoczesne, tolerancyjne, społeczeństwo zróżnicowane kulturowo.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka